czwartek, 20 grudnia 2012

Rozdział 2. ''Przemyślenia i bezsenne noce''

Wielka Sala jak zwykle zachwycała wszystkich uczniów. Cztery długie stoły przeznaczone były odpowiednio dla każdego z domów. Niebo wydawało się być magiczne, gdyż sufit wiernie odwzorowywał pogodę na dworze. Na podwyższeniu stał mniejszy stół, przy którym zasiadali pracownicy szkoły. Cała sala była (jak zresztą wskazywała jej nazwa) wielka. Na ścianach zawieszone były świece, wypełniające pomieszczenie jasnym światłem.
Na początku roku przy stole Gryffindoru panował gwar. Gryfoni byli z natury odważni, więc naganne spojrzenia nauczycieli nie robiły na nich większego wrażenia.
Krukoni zachowywali powściągliwość, jednak tylko dlatego, że Ravenclaw kojarzył się z mądrością, więc większość uważała, że mądrze jest siedzieć cicho i słuchać dyrektora. Tym bardziej robili to prefekci, besztając uczniów, którzy wyłamywali się z kręgu spokoju.
U Puchonów zwykle panował gwar, spowodowany jednak nie rozmowami, a próbami poradzenia sobie z wrodzoną u niektórych niezdarnością. Wiele razy zdarzało się, że ten czy ów uczeń upuszczał swoje rzeczy, a później, schylając się po nie i wstając, uderzał głową o stół. Jako, że było to dość mocne uderzenie, talerze i sztućce sąsiadów nieszczęśnika również spadały ze stołów. Uczniowie schylali się po nie i następował podobny schemat. Czasami jednak zdarzali się tacy, którzy nie posiadali tej jakże niepochlebnej cechy, jaką była niezdarność. Bo przecież nie wszyscy uczniowie Hufflepuffu byli wrodzonymi niezdarami. Po prostu nie pasowali do innych domów, przez co Tiara przydzieliła ich tam.
Ślizgoni natomiast zachowywali się jak arystokraci. Wyniośli, dumni, chłodni i obojętni. Tu i ówdzie pobrzmiewały ciche śmiechy, jednak milkły szybciej, niż w pełni zdążyły się pojawić. Wydawało się, że Ślizgoni uważali takie zachowanie za niepochlebne. Jednak parę osób wyłamywało się z tego schematu. Dajmy na przykład taką Margaret Shadow. Dziewczyna wprawdzie nie hałasowała, ale nie zachowywała się jak Ślizgonka. Siedziała na swoim miejscu ze wzrokiem utkwionym w przestrzeń. Nie reagowała na zaczepki sąsiadów, wydawała się żyć we własnym, odosobnionym świecie. Czasami w jej granatowych oczach pojawiała się radość, spowodowana pewnie szczęśliwymi wspomnieniami. Jednak nikt nie wiedział dokładnie, co tej małej osóbce może chodzić po głowie.
Teraz, wchodząc do sali, Ayana rozejrzała się po całym pomieszczeniu. Fascynowała ją atmosfera tego miejsca. Skierowała swe kroki w stronę stołu Ślizgonów i usiadła na swoim miejscu. Tuż obok niej przysiadł Draco, zatopiony we własnych myślach. Pansy oraz Blaise usiedli naprzeciwko nich, pilnie wpatrując się w przyjaciół. Przez całą drogę do zamku milczeli. Próbowali pewnie zrozumieć to, co usłyszeli w pociągu. Oczywiście, to Ayana musiała wyjaśniać im wszystko. Draco jakby zatracił mowę. Dopiero przy końcu łaskawie powiedział parę słów. Cóż, te wiadomości miały prawo zszokować przyjaciół. Bo przecież niecodziennie słyszy się, że dwoje kolegów zostało śmierciożercami.
Ayana chrząknęła niezręcznie i, pochylając się w stronę przyjaciół, wyszeptała:
- Tylko proszę, nie zdradźcie niczego.
Pansy spojrzała na nią urażona.
- Naprawdę myślisz, że jestem głupia? Doskonale rozumiem, że to tajemnica.
- Wiem, wiem. Tylko się upewniam.
Musiała przerwać, bo właśnie w tym momencie do sali wmaszerowała profesor McGonagall, prowadząc pierwszoroczniaków. Stanęła na podwyższeniu i rozpoczęła swoją mowę. Ayana przestała jej słuchać. Wbiła wzrok w talerz, jakby chciała znaleźć w nim pocieszenie. Myśl o tym, że przez cały rok wraz z Draco będą skazani na wypełnianie misji zleconej przez Czarnego Pana, napawała ją przerażeniem. Przy wejściu do zamku sprawdzano wszystkich uczniów. Obrona Hogwartu została zwiększona o dodatkowe zaklęcia. Podczas tego roku wszystko mogło pójść nie tak. Ukrywanie się przed wścibskimi uczniami na pewno nie będzie proste. Draco zdradził dziewczynie, że ma plan, który zapewni im powodzenie podczas misji. Musiała uwierzyć mu na słowo.
Ceremonia przydziału właśnie się skończyła, a na stołach pojawiły się różne potrawy. Ayana machinalnie sięgnęła po jedzenie, nie zdając sobie sprawy co bierze do ręki. Draco natomiast siedział nieruchomo, jakby nie zdawał sobie sprawy, co się dzieje. Szturchnęła go w bok i posłała mu znaczące spojrzenie. Posłał jej obojętne spojrzenie. Ayana westchnęła. To będzie trudny rok.


                                                                      ***
- Naprawdę nie wiem, o co ci chodzi, Ayana. - Pansy spojrzała groźnie na przyjaciółkę.
Dziewczyny były już w swoim dormitorium. Ayana milczała przez parę minut, po czym wyraziła swoje obawy przed jutrzejszymi lekcjami. I całym rokiem szkolnym.
- Słuchaj, przecież nie będziesz musiała robić wszystkiego sama, prawda? Zresztą, to Draco odwala czarną robotę. Ty jedynie masz mu pomagać. - Pansy mówiła to, jednocześnie wyrzucając swoje rzeczy z kufra.
Ayana westchnęła i odsunęła zamek ogromnej walizki.
- Wiem. Mam mu tylko pomagać.
Pansy odwróciła się do niej i zapytała:
- A co ty właściwie masz robić?
Rudowłosa nie odpowiadała przez chwilę. Wolno wypakowywała ubrania z kufra.
- Mam pilnować, żeby nikt mu nie przeszkadzał. A szczególnie muszę obserwować Pottera i jego gromadkę.
Pansy wzruszyła ramionami.
- Proste. Chodzimy przecież na prawie wszystkie lekcje, co on. Możemy go obserwować.
Ayana zmarszczyła brwi i odwróciła się do dziewczyny.
- My?
- Oczywiście, że tak. Bo chyba nie myślałaś, że odpuszczę sobie szpiegowanie Pottera, co? - zapytała z uśmiechem na ustach.
- Niech ci będzie. Ale nie mów później, że cię nie ostrzegałam. - Ayana odwróciła się od dziewczyny.
- Jak myślisz, czy Blaise da się namówić na małe szpiegowanie?
Ayana uśmiechnęła się pod nosem. Cóż, może dzięki Pansy jakoś przetrwa ten rok.


                                                                         ***
 
- Uważaj, jak chodzisz!
Jeden ze Ślizgonów popchnął Ashokę, która wylądowała na przeciwległej ścianie. Uderzyła łokciem w twardy mur. Syknęła z bólu.
Tuż obok niej pojawiła się Pearl, mierząc odchodzącego Ślizgona groźnym wzrokiem. Po chwili odwróciła się do Ashoki i pomogła jej wstać.
- Nic ci nie jest? - zapytała.
Blondwłosa pokręciła przecząco głową. Pearl jeszcze raz spojrzała pogardliwym wzrokiem na Ślizgona, który właśnie rozmawiał z kolegami.
- To właśnie dlatego nienawidzę Slytherinu. - wycedziła przez zaciśnięte zęby.
Wydęła pełne usta i wzięła Ashokę za rękę. Razem pomaszerowały w głąb korytarza.
- Ale przecież nie wszyscy Ślizgoni są tacy niemili. - powiedziała cicho Ashoka.
Pearl rzuciła jej niedowierzające spojrzenie.
- Ty chyba sobie żartujesz. Myślisz pewnie o tej swojej Ayanie? - pokręciła głową i westchnęła. - Ona jest taka sama jak inni. Po prostu dla ciebie wyjątkowo jest nieco milsza. A zresztą, zastanów się. Czy gdyby była taką wspaniałą przyjaciółką, nie stałaby teraz koło ciebie i nie próbowała bronić przed takimi przygłupami?
- Pewnie nie mogła...
- Nie. - przerwała jej czarnowłosa, zatrzymując się i łapiąc ją mocno za ramiona. - Zapamiętaj sobie, Ash. Ślizgoni są z natury okropnie wredni. I nie ma żadnych wyjątków.
Przez chwilę patrzyły sobie w oczy, po czym Pearl oznajmiła:
- Muszę już iść. Mam nadzieję, że w końcu przejrzysz na oczy.
Odeszła, stawiając ogromne kroki i kołysząc biodrami. Ashoka przez moment patrzyła na nią, a później udała się do swojego dormitorium.

                                                                    ***

Richard Shadow był jednym z tych chłopaków, za którymi szaleją miliony dziewczyn. Na jego głowie zawsze był artystyczny nieład, jak zwykło się to nazywać, stworzony z brązowych włosów. W niebieskich tęczówkach czaiła się duma i pewność siebie. Miał pełne usta, nad którymi wzdychały przedstawicielki płci pięknej. Wyraźne rysy twarzy nadawały mu niezwykły wygląd. Był wysoki, w jego sposobie poruszania się było coś, co przypominało tygrysa. Chodził wyprostowany, emanował pewnością siebie, ale poruszał się bezszelestnie, pojawiając się w najmniej oczekiwanych miejscach. Szczupły, ale nie chudy. Miał karnację w kolorze jasnego brązu. Posiadał długie, szczupłe palce, a na jednym z nich nosił pierścień z herbem swego rodu. Na szyi zawsze miał swój nieodłączny pleciony naszyjnik. Ubierał się jak typowy buntujący się nastolatek: uwielbiał mugolskie ubrania, co doprowadzało jego matkę do szału. Był nie tylko przystojny, ale także bystry, bo przecież bez tej cechy nie dostałby się do domu Kruka. Uczył się dobrze, ale zachowywał dystans. Nie chciał przypiąć sobie naklejki wzorowego ucznia, wolał być raczej postrzegany za przystojnego arystokratę o niezachwianej pewności siebie.
Idąc teraz przez korytarz, widział spojrzenia rzucane mu przez prawie wszystkie nastolatki. Udawał, że ich nie widzi, ale w duchu musiał przyznać, że bardzo mu to schlebiało. Uwielbiał być w centrum uwagi, ale na razie nie chciał szukać dziewczyny. Zresztą, pewnie nie byłby to związek, a jedynie krótki romans.
Przy ścianie zobaczył tę dziewczynę, Ashokę, która prawie nigdy nic nie mówiła. Rozmawiała z Pearl Montgomery, z którą zadawała się od paru lat. Richard nigdy nie mógł zrozumieć jak te dwie różne dziewczyny się ze sobą zaprzyjaźniły. W jego oczach Pearl była zbuntowaną nastolatką (dokładnie tak jak on, tyle że przeciwnej płci), która nienawidzi się uczyć. Spotykał się z nią nawet na poprzednim roku (chodzili do tej samej klasy), ale polegało to głównie na dosłownym chodzeniu ze sobą. Spacerowali po błoniach i gadali o normalnych sprawach. Wbrew pozorom, Richard uwielbiał rozmawiać z dziewczynami. Stanowiły jakąś odrębną sferę, przez którą trudną było się przedostać. Właściwie można było nazwać ich więź krótką przyjaźnią. Krótką, bo pod koniec roku Pearl przestała się do niego odzywać. Nie wiedział, czym to było spowodowane. Po paru próbach rozmów dał sobie spokój.
Natomiast Ashoka stanowiła przeciwieństwo Pearl. Nie spotykała się z żadnym chłopakiem, właściwie uczyła się przez cały wolny czas. Czasami widywał ją w towarzystwie Ayany O'Connell, co było dla niego dodatkową tajemnicę. Ashoka była mugolką, natomiast Ayana Ślizgonką, a ci z natury mają obsesję na punkcie czystości krwi. Jednak zdarzały się wyjątki. Dobrym przykładem może być jego siostra, Margaret, która była w Slytherinie. Ta chyba nawet nie wiedziała, że Ślizgoni nienawidzą mugoli. Żyła we własnym, wyodrębnionym świecie. Ale Ayana to inna historia. Przyjaźniła się z Draconem Malfoy'em, Pansy Parkinson i Blaise'em Zabinim, którzy byli największymi arystokratami i maniakami co do czystości krwi, jakich Richard kiedykolwiek poznał. Tak, to była dla niego tajemnica.
Ashoka była ładna, ale żaden chłopak zbytnio się nią nie interesował. Pewnie chodziło o to, że z natury ta dziewczyna była nieśmiała. Richard osobiście uważał, że jest śliczna, ale nie miał zamiaru uczynić jakichś kroków w tym kierunku. Wystarczało mu jego własne życie. Poszedł więc dalej, ale później jeszcze raz spojrzał na te dwie dziewczyny: dwa chodzące kontrasty.


                                                                       ***


Ayana nie mogła zasnąć. Mimo, że czuła się okropnie zmęczona, coś nie dawało jej udać się w krainę Morfeusza. Leżała na plecach, spoglądając w suit. Na sąsiednim łóżku Pansy mamrotała przez sen. Nie dało się rozróżnić poszczególnych słów, jednak dziewczyna nie zwracała na to uwagi.
Ayana od dawna cierpiała na bezsenność. Dobrze pamiętała, jak w dzieciństwie leżała w nocy na łóżku i rozglądała się po całym pokoju. Czasami udawało jej się zasnąć, ale potrzebowała do tego idealnej ciszy. Wystarczył mały szelest, aby się obudziła. Pamiętała również, jak ojciec i Harriet próbowali wyleczyć ją z tej dolegliwości. Leczyła ją ciotka, jednak nie potrafiła pomóc dziewczynie. Ani jeden z magomedyków nie zdołał tego zrobić. Przepisywali rozmaite kuracje, które nie pomagały.
Rudowłosa powoli wstała z łóżka. Otworzyła kufer, z którego wyciągnęła książkę. Zgarnęła ze stolika swoją różdżkę, uważając, aby nie zbudzić Pansy. Nałożyła szlafrok, po czym podeszła do drzwi i lekko nacisnęła klamkę. Szybko wyszła z dormitorium i trafiła do Pokoju Wspólnego.
Tak, jak się spodziewała, nie było tam nikogo. Lodowaty chłód dominował w całym pomieszczeniu. Nie paliła się żadna z lamp. To właśnie dlatego dziewczyna zabrała ze sobą różdżkę. Chciała widzieć cokolwiek w tym ciemnym pokoju. Usiadła na jednej z kanap i podkurczyła nogi. Wyciągnęła przed siebie różdżkę i szepnęła: Lumos. Część pomieszczenia wypełniła się jaskrawym światłem. Ayana otworzyła książkę, jednak nie była w stanie niczego przeczytać. Odłożyła przedmiot i zaczęła wpatrywać się w ciemne ściany.
Po chwili wstała, nie chcąc spędzić w Pokoju Wspólnym całej nocy. Poczuła strach, gdy usłyszała ciche kroki. Znów usiadła na fotelu i szepnęła: 
- Nox.
Światło z różdżki natychmiast zgasło. Dziewczyna wpatrywała się zaniepokojona w korytarz, z którego dochodziły te dźwięki. Odetchnęła z ulgą, kiedy zobaczyła znajomą białą czuprynę. Wychyliła głowę i syknęła:
- Draco.
Chłopak spojrzał zdezorientowany w jej stronę, a później ruszył ku niej z irytującym uśmiechem na wargach. Usiadł obok niej.
- Mógłbym zapytać, co tu robisz, ale wiem, co usłyszę. - szepnął.
Przewróciła oczyma i zbliżyła się do niego. Położyła mu głowę na piersi, a dłonie złożyła blisko jego szyi. Nie zaprotestował. Byli w końcu przyjaciółmi, przyzwyczaili się do dotyku.
- A ty? Co tu robisz?
- Czekam na dziewicę. - uśmiechnął się ironicznie.
Spojrzała na niego z udawanym oburzeniem.
- Czyżbyś coś sugerował? - zapytała zadziornie.
- Nie martw się, nie polecę na twoją cnotę. - powiedział.
- A ja nie mam zamiaru tak łatwo się poddać.
- To dotyczy tylko mnie, czy wszystkich chłopaków? - zapytał.
- Raczej wszystkich. - potwierdziła.
- To dobrze. Nie będę musiał cię pilnować.
Spojrzała na niego uważniej.
- A wcześniej to robiłeś? - zapytała.
- No jasne. A jak myślisz, dlaczego jeszcze jesteś dziewicą? To ja odganiam tych wszystkich twoich wielbicieli. Prawdziwy ze mnie anioł, prawda?
Uśmiechnęła się pod nosem.
- Oczywiście, Draco. Oczywiście.
Zamknęła oczy i wyszeptała:
- Nie obrazisz się, jeśli spróbuję zasnąć?
Odgarnął jej kosmyki z twarzy.
- Oczywiście, że nie. - szepnął dziewczynie do ucha.
Odetchnęła głęboko, wdychając jego zapach, a później ułożyła się wygodniej. Nie minęła nawet minuta, gdy odpłynęła w krainę Morfeusza. Draco po raz ostatni spojrzał na nią i zamknął oczy. Gdy usnął, w Pokoju Wspólnym unosiła się spokojna cisza, wypełniana tylko oddechami śpiących Ślizgonów.


                                                       ____________

Nareszcie jestem. Skończyłam ten rozdział w dwa dni, jako że jestem chora i nie chodzę do szkoły. Miałam więcej wolnego czasu, więc chciałam go wykorzystać.
Osobiście jestem nawet zadowolona z tego rozdziału, ale czuję niedosyt. Tak jak już wcześniej wspominałam, nienawidzę początków. Jednak później będzie mi szło znacznie łatwiej. 
Wiem, że niektórzy czytają tego bloga, ale go nie komentują. Doskonale to rozumiem, ponieważ sama często tak robię. Wiele osób po prostu nie ma wolnego czasu.
Na koniec chciałam jeszcze dodać, że postaram się szybko napisać nową notkę w ramach rekompensaty za tak długie czekanie. Pozdrawiam serdecznie, Snow. 

4 komentarze:

  1. Odrobinę rażą mnie te stereotypy, którymi rzucają wszyscy na prawo i lewo. Jednocześnie widać jednak, że niektóre osoby się z nich wyłamują, co jest dla Ciebie na plus.

    Mimo wszystko Ayana ma równie ważną misję co Draco, bo musi mieć oczy dookoła głowy i przygotowywać wszystko z większą dokładnością, żeby nic nie poszło nie tak jak trzeba.

    Urzekła mnie ostatnia scena. Ma w sobie coś niesamowitego. Nie wiem, czy masz zamiar wprowadzić jakiś wątek między Ayaną a Draconem, ale jak dla mnie, to wychodzi z tego bardzo ładna przyjaźń, która urzeka bez dwóch zdań.

    Pozdrawiam.

    Beatrice M.
    [smoka-serce]
    [dzieci-slytherinu]

    OdpowiedzUsuń
  2. O maaatko jakże mi się to podoba. Wprowadziłaś całkiem sporo bohaterów i, mimo że jestem tu pierwszy raz, już orientuję się we wszystkim, a oni sami zapadli mi w pamięć. Każda z tych postaci inna, przedstawiasz dwie zupełnie różne typy Ślizgonek, jest tutaj Krukon i nieśmiała Puchonka no po prostu cud miód. Podziwiam cię, że tak zręcznie żonglujesz tymi postaciami i łączysz je ze sobą w pewien sposób. Przyznam, że bardzo intryguje mnie Margaret. Mam wielką nadzieję, że wyniknie z niej coś większego. I czy mi się zdaje czy Richarda i Ashokę kiedyś coś połączy? ;) No nic, pozostaje mi czekać. Prosiłabym o informowanie, i zapraszam do mnie jeśli masz czas, może ci się spodoba.
    malfoy-issue.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początku chciałam przeprosić, że poprzedniej notki nie skomentowałam, a na tą dopiero teraz odpowiadam. Dopiero w środę wróciłam od ciotki, która internetu nie miała, a później była ta szkoła...
    Od zawsze byłam pod wrażeniem twojego talentu. Piszesz lekko, podczas czytania nic nie może oderwać mnie od ekranu. Zawsze lubiłaś kreować wielu bohaterów, prawda? Każda z twoich postaci jest inna.
    Uwielbiam Draco. Pisałam ci to już? Jeśli nie, to teraz wiesz ;) Piszesz dużo tekstu, więc rozumiem, że nie możesz zbyt często dodawać nowych rozdziałów. Ale i tak cię podziwiam.
    Och, bym zapomniała. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, kochana!
    Pozdrawiam,

    Bellatriks

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na http://place-of-art.blogspot.com gdzie pojawiło się Twoje zamówienie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń