Wielka Sala jak zwykle
zachwycała wszystkich uczniów. Cztery długie stoły przeznaczone
były odpowiednio dla każdego z domów. Niebo wydawało się być
magiczne, gdyż sufit wiernie odwzorowywał pogodę na dworze. Na
podwyższeniu stał mniejszy stół, przy którym zasiadali
pracownicy szkoły. Cała sala była (jak zresztą wskazywała jej
nazwa) wielka. Na ścianach zawieszone były świece, wypełniające
pomieszczenie jasnym światłem.
Na początku roku przy stole
Gryffindoru panował gwar. Gryfoni byli z natury odważni, więc
naganne spojrzenia nauczycieli nie robiły na nich większego
wrażenia.
Krukoni zachowywali
powściągliwość, jednak tylko dlatego, że Ravenclaw kojarzył się
z mądrością, więc większość uważała, że mądrze jest
siedzieć cicho i słuchać dyrektora. Tym bardziej robili to
prefekci, besztając uczniów, którzy wyłamywali się z kręgu
spokoju.
U Puchonów zwykle panował
gwar, spowodowany jednak nie rozmowami, a próbami poradzenia sobie z
wrodzoną u niektórych niezdarnością. Wiele razy zdarzało się,
że ten czy ów uczeń upuszczał swoje rzeczy, a później,
schylając się po nie i wstając, uderzał głową o stół. Jako,
że było to dość mocne uderzenie, talerze i sztućce sąsiadów
nieszczęśnika również spadały ze stołów. Uczniowie schylali
się po nie i następował podobny schemat. Czasami jednak zdarzali
się tacy, którzy nie posiadali tej jakże niepochlebnej cechy, jaką
była niezdarność. Bo przecież nie wszyscy uczniowie Hufflepuffu
byli wrodzonymi niezdarami. Po prostu nie pasowali do innych domów,
przez co Tiara przydzieliła ich tam.
Ślizgoni natomiast zachowywali
się jak arystokraci. Wyniośli, dumni, chłodni i obojętni. Tu i
ówdzie pobrzmiewały ciche śmiechy, jednak milkły szybciej, niż w
pełni zdążyły się pojawić. Wydawało się, że Ślizgoni
uważali takie zachowanie za niepochlebne. Jednak parę osób
wyłamywało się z tego schematu. Dajmy na przykład taką Margaret
Shadow. Dziewczyna wprawdzie nie hałasowała, ale nie zachowywała
się jak Ślizgonka. Siedziała na swoim miejscu ze wzrokiem
utkwionym w przestrzeń. Nie reagowała na zaczepki sąsiadów,
wydawała się żyć we własnym, odosobnionym świecie. Czasami w
jej granatowych oczach pojawiała się radość, spowodowana pewnie
szczęśliwymi wspomnieniami. Jednak nikt nie wiedział dokładnie,
co tej małej osóbce może chodzić po głowie.
Teraz, wchodząc do sali, Ayana
rozejrzała się po całym pomieszczeniu. Fascynowała ją atmosfera
tego miejsca. Skierowała swe kroki w stronę stołu Ślizgonów i
usiadła na swoim miejscu. Tuż obok niej przysiadł Draco, zatopiony
we własnych myślach. Pansy oraz Blaise usiedli naprzeciwko nich,
pilnie wpatrując się w przyjaciół. Przez całą drogę do zamku
milczeli. Próbowali pewnie zrozumieć to, co usłyszeli w pociągu.
Oczywiście, to Ayana musiała wyjaśniać im wszystko. Draco jakby
zatracił mowę. Dopiero przy końcu łaskawie powiedział parę
słów. Cóż, te wiadomości miały prawo zszokować przyjaciół.
Bo przecież niecodziennie słyszy się, że dwoje kolegów zostało
śmierciożercami.
Ayana chrząknęła niezręcznie
i, pochylając się w stronę przyjaciół, wyszeptała:
- Tylko proszę, nie zdradźcie
niczego.
Pansy spojrzała na nią
urażona.
- Naprawdę myślisz, że jestem
głupia? Doskonale rozumiem, że to tajemnica.
- Wiem, wiem. Tylko się
upewniam.
Musiała przerwać, bo właśnie
w tym momencie do sali wmaszerowała profesor McGonagall, prowadząc
pierwszoroczniaków. Stanęła na podwyższeniu i rozpoczęła swoją
mowę. Ayana przestała jej słuchać. Wbiła wzrok w talerz, jakby
chciała znaleźć w nim pocieszenie. Myśl o tym, że przez cały
rok wraz z Draco będą skazani na wypełnianie misji zleconej przez
Czarnego Pana, napawała ją przerażeniem. Przy wejściu do zamku
sprawdzano wszystkich uczniów. Obrona Hogwartu została zwiększona
o dodatkowe zaklęcia. Podczas tego roku wszystko mogło pójść nie
tak. Ukrywanie się przed wścibskimi uczniami na pewno nie będzie
proste. Draco zdradził dziewczynie, że ma plan, który zapewni im
powodzenie podczas misji. Musiała uwierzyć mu na słowo.
Ceremonia przydziału właśnie
się skończyła, a na stołach pojawiły się różne potrawy. Ayana
machinalnie sięgnęła po jedzenie, nie zdając sobie sprawy co
bierze do ręki. Draco natomiast siedział nieruchomo, jakby nie
zdawał sobie sprawy, co się dzieje. Szturchnęła go w bok i
posłała mu znaczące spojrzenie. Posłał jej obojętne spojrzenie.
Ayana westchnęła. To będzie trudny rok.
***
- Naprawdę nie wiem, o co ci
chodzi, Ayana. - Pansy spojrzała groźnie na przyjaciółkę.
Dziewczyny były już w swoim
dormitorium. Ayana milczała przez parę minut, po czym wyraziła
swoje obawy przed jutrzejszymi lekcjami. I całym rokiem szkolnym.
- Słuchaj, przecież nie
będziesz musiała robić wszystkiego sama, prawda? Zresztą, to
Draco odwala czarną robotę. Ty jedynie masz mu pomagać. - Pansy
mówiła to, jednocześnie wyrzucając swoje rzeczy z kufra.
Ayana westchnęła i odsunęła
zamek ogromnej walizki.
- Wiem. Mam mu tylko pomagać.
Pansy odwróciła się do niej i
zapytała:
- A co ty właściwie masz robić?
Rudowłosa nie odpowiadała
przez chwilę. Wolno wypakowywała ubrania z kufra.
- Mam pilnować, żeby nikt mu
nie przeszkadzał. A szczególnie muszę obserwować Pottera i jego
gromadkę.
Pansy wzruszyła ramionami.
- Proste. Chodzimy przecież na
prawie wszystkie lekcje, co on. Możemy go obserwować.
Ayana zmarszczyła brwi i
odwróciła się do dziewczyny.
- My?
- Oczywiście, że tak. Bo chyba
nie myślałaś, że odpuszczę sobie szpiegowanie Pottera, co? -
zapytała z uśmiechem na ustach.
- Niech ci będzie. Ale nie mów
później, że cię nie ostrzegałam. - Ayana odwróciła się od
dziewczyny.
- Jak myślisz, czy Blaise da się
namówić na małe szpiegowanie?
Ayana uśmiechnęła się pod
nosem. Cóż, może dzięki Pansy jakoś przetrwa ten rok.
***
- Uważaj, jak chodzisz!
Jeden ze Ślizgonów popchnął
Ashokę, która wylądowała na przeciwległej ścianie. Uderzyła
łokciem w twardy mur. Syknęła z bólu.
Tuż obok niej pojawiła się
Pearl, mierząc odchodzącego Ślizgona groźnym wzrokiem. Po chwili
odwróciła się do Ashoki i pomogła jej wstać.
- Nic ci nie jest? - zapytała.
Blondwłosa pokręciła
przecząco głową. Pearl jeszcze raz spojrzała pogardliwym wzrokiem
na Ślizgona, który właśnie rozmawiał z kolegami.
- To właśnie dlatego nienawidzę
Slytherinu. - wycedziła przez zaciśnięte zęby.
Wydęła pełne usta i wzięła
Ashokę za rękę. Razem pomaszerowały w głąb korytarza.
- Ale przecież nie wszyscy
Ślizgoni są tacy niemili. - powiedziała cicho Ashoka.
Pearl rzuciła jej
niedowierzające spojrzenie.
- Ty chyba sobie żartujesz.
Myślisz pewnie o tej swojej Ayanie? - pokręciła głową i
westchnęła. - Ona jest taka sama jak inni. Po prostu dla ciebie
wyjątkowo jest nieco milsza. A zresztą, zastanów się. Czy gdyby
była taką wspaniałą przyjaciółką, nie stałaby teraz koło
ciebie i nie próbowała bronić przed takimi przygłupami?
- Pewnie nie mogła...
- Nie. - przerwała jej
czarnowłosa, zatrzymując się i łapiąc ją mocno za ramiona. -
Zapamiętaj sobie, Ash. Ślizgoni są z natury okropnie wredni. I
nie ma żadnych wyjątków.
Przez chwilę patrzyły sobie w
oczy, po czym Pearl oznajmiła:
- Muszę już iść. Mam
nadzieję, że w końcu przejrzysz na oczy.
Odeszła, stawiając ogromne
kroki i kołysząc biodrami. Ashoka przez moment patrzyła na nią, a
później udała się do swojego dormitorium.
***
Richard Shadow był jednym z
tych chłopaków, za którymi szaleją miliony dziewczyn. Na jego
głowie zawsze był artystyczny nieład, jak zwykło się to nazywać,
stworzony z brązowych włosów. W niebieskich tęczówkach czaiła
się duma i pewność siebie. Miał pełne usta, nad którymi
wzdychały przedstawicielki płci pięknej. Wyraźne rysy twarzy
nadawały mu niezwykły wygląd. Był wysoki, w jego sposobie
poruszania się było coś, co przypominało tygrysa. Chodził
wyprostowany, emanował pewnością siebie, ale poruszał się
bezszelestnie, pojawiając się w najmniej oczekiwanych miejscach.
Szczupły, ale nie chudy. Miał karnację w kolorze jasnego brązu.
Posiadał długie, szczupłe palce, a na jednym z nich nosił
pierścień z herbem swego rodu. Na szyi zawsze miał swój
nieodłączny pleciony naszyjnik. Ubierał się jak typowy buntujący
się nastolatek: uwielbiał mugolskie ubrania, co doprowadzało jego
matkę do szału. Był nie tylko przystojny, ale także bystry, bo
przecież bez tej cechy nie dostałby się do domu Kruka. Uczył się
dobrze, ale zachowywał dystans. Nie chciał przypiąć sobie
naklejki wzorowego ucznia, wolał być raczej postrzegany za
przystojnego arystokratę o niezachwianej pewności siebie.
Idąc teraz przez korytarz,
widział spojrzenia rzucane mu przez prawie wszystkie nastolatki.
Udawał, że ich nie widzi, ale w duchu musiał przyznać, że bardzo
mu to schlebiało. Uwielbiał być w centrum uwagi, ale na razie nie
chciał szukać dziewczyny. Zresztą, pewnie nie byłby to związek,
a jedynie krótki romans.
Przy ścianie zobaczył tę
dziewczynę, Ashokę, która prawie nigdy nic nie mówiła.
Rozmawiała z Pearl Montgomery, z którą zadawała się od paru lat.
Richard nigdy nie mógł zrozumieć jak te dwie różne dziewczyny
się ze sobą zaprzyjaźniły. W jego oczach Pearl była zbuntowaną
nastolatką (dokładnie tak jak on, tyle że przeciwnej płci), która
nienawidzi się uczyć. Spotykał się z nią nawet na poprzednim
roku (chodzili do tej samej klasy), ale polegało to głównie na
dosłownym chodzeniu ze sobą. Spacerowali po błoniach i gadali o
normalnych sprawach. Wbrew pozorom, Richard uwielbiał rozmawiać z
dziewczynami. Stanowiły jakąś odrębną sferę, przez którą
trudną było się przedostać. Właściwie można było nazwać ich
więź krótką przyjaźnią. Krótką, bo pod koniec roku Pearl
przestała się do niego odzywać. Nie wiedział, czym to było
spowodowane. Po paru próbach rozmów dał sobie spokój.
Natomiast Ashoka stanowiła
przeciwieństwo Pearl. Nie spotykała się z żadnym chłopakiem,
właściwie uczyła się przez cały wolny czas. Czasami widywał ją
w towarzystwie Ayany O'Connell, co było dla niego dodatkową
tajemnicę. Ashoka była mugolką, natomiast Ayana Ślizgonką, a ci
z natury mają obsesję na punkcie czystości krwi. Jednak zdarzały
się wyjątki. Dobrym przykładem może być jego siostra, Margaret,
która była w Slytherinie. Ta chyba nawet nie wiedziała, że
Ślizgoni nienawidzą mugoli. Żyła we własnym, wyodrębnionym
świecie. Ale Ayana to inna historia. Przyjaźniła się z Draconem
Malfoy'em, Pansy Parkinson i Blaise'em Zabinim, którzy byli
największymi arystokratami i maniakami co do czystości krwi, jakich
Richard kiedykolwiek poznał. Tak, to była dla niego tajemnica.
Ashoka była ładna, ale żaden
chłopak zbytnio się nią nie interesował. Pewnie chodziło o to,
że z natury ta dziewczyna była nieśmiała. Richard osobiście
uważał, że jest śliczna, ale nie miał zamiaru uczynić jakichś
kroków w tym kierunku. Wystarczało mu jego własne życie. Poszedł
więc dalej, ale później jeszcze raz spojrzał na te dwie
dziewczyny: dwa chodzące kontrasty.
***
Ayana nie mogła zasnąć. Mimo,
że czuła się okropnie zmęczona, coś nie dawało jej udać się w
krainę Morfeusza. Leżała na plecach, spoglądając w suit. Na
sąsiednim łóżku Pansy mamrotała przez sen. Nie dało się
rozróżnić poszczególnych słów, jednak dziewczyna nie zwracała
na to uwagi.
Ayana od dawna cierpiała na
bezsenność. Dobrze pamiętała, jak w dzieciństwie leżała w nocy
na łóżku i rozglądała się po całym pokoju. Czasami udawało
jej się zasnąć, ale potrzebowała do tego idealnej ciszy.
Wystarczył mały szelest, aby się obudziła. Pamiętała również,
jak ojciec i Harriet próbowali wyleczyć ją z tej dolegliwości.
Leczyła ją ciotka, jednak nie potrafiła pomóc dziewczynie. Ani
jeden z magomedyków nie zdołał tego zrobić. Przepisywali rozmaite
kuracje, które nie pomagały.
Rudowłosa powoli wstała z
łóżka. Otworzyła kufer, z którego wyciągnęła książkę.
Zgarnęła ze stolika swoją różdżkę, uważając, aby nie zbudzić
Pansy. Nałożyła szlafrok, po czym podeszła do drzwi i lekko
nacisnęła klamkę. Szybko wyszła z dormitorium i trafiła do
Pokoju Wspólnego.
Tak, jak się spodziewała, nie
było tam nikogo. Lodowaty chłód dominował w całym pomieszczeniu.
Nie paliła się żadna z lamp. To właśnie dlatego dziewczyna
zabrała ze sobą różdżkę. Chciała widzieć cokolwiek w tym
ciemnym pokoju. Usiadła na jednej z kanap i podkurczyła nogi.
Wyciągnęła przed siebie różdżkę i szepnęła: Lumos.
Część pomieszczenia wypełniła się jaskrawym światłem. Ayana
otworzyła książkę, jednak nie była w stanie niczego przeczytać.
Odłożyła przedmiot i zaczęła wpatrywać się w ciemne ściany.
Po chwili wstała, nie chcąc
spędzić w Pokoju Wspólnym całej nocy. Poczuła strach, gdy
usłyszała ciche kroki. Znów usiadła na fotelu i szepnęła:
- Nox.
Światło z różdżki
natychmiast zgasło. Dziewczyna wpatrywała się zaniepokojona w
korytarz, z którego dochodziły te dźwięki. Odetchnęła z ulgą,
kiedy zobaczyła znajomą białą czuprynę. Wychyliła głowę i
syknęła:
- Draco.
Chłopak spojrzał
zdezorientowany w jej stronę, a później ruszył ku niej z
irytującym uśmiechem na wargach. Usiadł obok niej.
- Mógłbym zapytać, co tu
robisz, ale wiem, co usłyszę. - szepnął.
Przewróciła oczyma i zbliżyła
się do niego. Położyła mu głowę na piersi, a dłonie złożyła
blisko jego szyi. Nie zaprotestował. Byli w końcu przyjaciółmi,
przyzwyczaili się do dotyku.
- A ty? Co tu robisz?
- Czekam na dziewicę. -
uśmiechnął się ironicznie.
Spojrzała na niego z udawanym
oburzeniem.
- Czyżbyś coś sugerował? -
zapytała zadziornie.
- Nie martw się, nie polecę na
twoją cnotę. - powiedział.
- A ja nie mam zamiaru tak łatwo
się poddać.
- To dotyczy tylko mnie, czy
wszystkich chłopaków? - zapytał.
- Raczej wszystkich. -
potwierdziła.
- To dobrze. Nie będę musiał
cię pilnować.
Spojrzała na niego uważniej.
- A wcześniej to robiłeś? -
zapytała.
- No jasne. A jak myślisz,
dlaczego jeszcze jesteś dziewicą? To ja odganiam tych wszystkich
twoich wielbicieli. Prawdziwy ze mnie anioł, prawda?
Uśmiechnęła się pod nosem.
- Oczywiście, Draco. Oczywiście.
Zamknęła oczy i wyszeptała:
- Nie obrazisz się, jeśli
spróbuję zasnąć?
Odgarnął jej kosmyki z twarzy.
- Oczywiście, że nie. - szepnął
dziewczynie do ucha.
Odetchnęła głęboko,
wdychając jego zapach, a później ułożyła się wygodniej. Nie
minęła nawet minuta, gdy odpłynęła w krainę Morfeusza. Draco po
raz ostatni spojrzał na nią i zamknął oczy. Gdy usnął, w Pokoju
Wspólnym unosiła się spokojna cisza, wypełniana tylko oddechami
śpiących Ślizgonów.
____________
Nareszcie jestem. Skończyłam ten rozdział w dwa dni, jako że jestem chora i nie chodzę do szkoły. Miałam więcej wolnego czasu, więc chciałam go wykorzystać.
Osobiście jestem nawet zadowolona z tego rozdziału, ale czuję niedosyt. Tak jak już wcześniej wspominałam, nienawidzę początków. Jednak później będzie mi szło znacznie łatwiej.
Wiem, że niektórzy czytają tego bloga, ale go nie komentują. Doskonale to rozumiem, ponieważ sama często tak robię. Wiele osób po prostu nie ma wolnego czasu.
Na koniec chciałam jeszcze dodać, że postaram się szybko napisać nową notkę w ramach rekompensaty za tak długie czekanie. Pozdrawiam serdecznie, Snow.
Odrobinę rażą mnie te stereotypy, którymi rzucają wszyscy na prawo i lewo. Jednocześnie widać jednak, że niektóre osoby się z nich wyłamują, co jest dla Ciebie na plus.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko Ayana ma równie ważną misję co Draco, bo musi mieć oczy dookoła głowy i przygotowywać wszystko z większą dokładnością, żeby nic nie poszło nie tak jak trzeba.
Urzekła mnie ostatnia scena. Ma w sobie coś niesamowitego. Nie wiem, czy masz zamiar wprowadzić jakiś wątek między Ayaną a Draconem, ale jak dla mnie, to wychodzi z tego bardzo ładna przyjaźń, która urzeka bez dwóch zdań.
Pozdrawiam.
Beatrice M.
[smoka-serce]
[dzieci-slytherinu]
O maaatko jakże mi się to podoba. Wprowadziłaś całkiem sporo bohaterów i, mimo że jestem tu pierwszy raz, już orientuję się we wszystkim, a oni sami zapadli mi w pamięć. Każda z tych postaci inna, przedstawiasz dwie zupełnie różne typy Ślizgonek, jest tutaj Krukon i nieśmiała Puchonka no po prostu cud miód. Podziwiam cię, że tak zręcznie żonglujesz tymi postaciami i łączysz je ze sobą w pewien sposób. Przyznam, że bardzo intryguje mnie Margaret. Mam wielką nadzieję, że wyniknie z niej coś większego. I czy mi się zdaje czy Richarda i Ashokę kiedyś coś połączy? ;) No nic, pozostaje mi czekać. Prosiłabym o informowanie, i zapraszam do mnie jeśli masz czas, może ci się spodoba.
OdpowiedzUsuńmalfoy-issue.blogspot.com
Na początku chciałam przeprosić, że poprzedniej notki nie skomentowałam, a na tą dopiero teraz odpowiadam. Dopiero w środę wróciłam od ciotki, która internetu nie miała, a później była ta szkoła...
OdpowiedzUsuńOd zawsze byłam pod wrażeniem twojego talentu. Piszesz lekko, podczas czytania nic nie może oderwać mnie od ekranu. Zawsze lubiłaś kreować wielu bohaterów, prawda? Każda z twoich postaci jest inna.
Uwielbiam Draco. Pisałam ci to już? Jeśli nie, to teraz wiesz ;) Piszesz dużo tekstu, więc rozumiem, że nie możesz zbyt często dodawać nowych rozdziałów. Ale i tak cię podziwiam.
Och, bym zapomniała. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, kochana!
Pozdrawiam,
Bellatriks
Zapraszam na http://place-of-art.blogspot.com gdzie pojawiło się Twoje zamówienie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam