sobota, 17 listopada 2012

Rozdział 1 ''Podróż pełna wspomnień''

1 wrzesień, 1996 rok
Ayana O'Connell szła szybkim krokiem, szukając przedziału, w którym siedział Draco. To on zawsze pierwszy przybywał na pociąg, bo powtarzał, że chce uwolnić się od swojej rodziny. Ayana nigdy tego nie rozumiała. Ona mogłaby oddać wszystko, byleby jej matka wciąż żyła. Ojciec był wspaniały, jednak nie potrafił całkowicie zastąpić jej rodzicielki.
Rudowłosa dziewczyna zmieniła się nieco od swojego pierwszego roku w szkole. Włosy miała krótsze, teraz sięgały tylko do ramion, urosła nieco, choć wciąż dużo brakowało jej do wyglądu modelki. Charakter miała nadal taki sam. Nieco zbyt porywcza, czasami denerwowała Dracona swoim entuzjazmem. Z blondwłosym zaprzyjaźniła się już w drugim dniu podczas pierwszego roku. Być może połączyło ich to, że rodzice obojga byli śmierciożercami (choć żadne z nich nie rozmawiało o tym prawie nigdy, jedynie wtedy, gdy ojciec Dracona trafił w poprzednim roku do Azkabanu). Lubiła też Pansy, chociaż ta z roku na rok stawała się coraz bardziej złośliwa. Ashoka, choć dostała się do Ravenclawu, nadal pozostała jej przyjaciółką. Tylko czasami rudowłosej przeszkadzało nieustanne paplanie blondwłosej przyjaciółki o nauce.
- Ayana!
Pansy szła wolnym krokiem w jej stronę, a długie, brązowe włosy unosiły się za nią jak welon. Przybliżyła się do niej i, jak to miała w zwyczaju, zaczęła swój długi wywód.
- Nareszcie jedziemy do szkoły. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak moja matka mi dopiekła. Wiesz co powiedziała? Że mam tylko szesnaście lat i nie mogę decydować jeszcze samodzielnie o swoim życiu. Rozumiesz? A ja poprosiłam ją jedynie o wolny wieczór. Jednak okazało się, że przyjechała jakaś ciotka, więc musiałam zostać w domu. Oczywiście zaczęłam się z nią kłócić, ale przecież wiesz, jaka ona jest. Zaczęła się gadka o tym, że jestem dzieckiem i nie mogę decydować jeszcze o swoim życiu. I tak dalej, i tak dalej.
Dotarły do przedziału, w którym siedział już Draco. Wniosły swoje walizki. Pansy już włożyła swoje na półkę bagażową i spojrzała zdziwiona na Ayanę, która stała spokojnie i patrzyła na Dracona, opierając dłonie na biodrach i tupiąc nogą. Malfoy nie reagował, więc chrząknęła, próbując zwrócić na siebie uwagę. Blondwłosy odwrócił się w jej stronę i przybrał na twarz zdziwioną minę.
- O co chodzi? - zapytał znudzonym tonem.
- Czy ty nie jesteś mężczyzną? Chyba powinieneś pomóc nam, a przynajmniej mi, w dźwiganiu tych walizek. Nie sądzisz?
Uniósł lewą brew i przywołał na twarz ironiczny uśmieszek. Jednak Ayana wciąż stała w miejscu i tupała nogą, więc westchnął i wstał z miejsca. Załadował wszystkie jej bagaże i zwrócił się do Ayany.
- Zadowolona? - zapytał.
- Jasne. - powiedziała i uśmiechnęła się lekko.
Usiedli na swoich miejscach. Ayana wyciągnęła ze swojej torby podręcznik i zaczęła go studiować. Draco przez chwilę przyglądał się jej, po czym zapytał:
- Co ty robisz?
Dziewczyna zwróciła się do niego.
- Niedawno Harriet powiedziała, że na szóstym roku jest jeszcze więcej nauki niż na piątym. A poza tym, zamierzam douczyć się Obrony przed czarną magią. Chyba wiesz, w jakich czasach żyjemy. - odpowiedziała, a przy ostatnim zdaniu na twarz wpełzł jej cień smutku. Spojrzała porozumiewawczo na Draco.
Chłopak kiwnął tylko głową, podczas gdy Pansy już wdała się w zażartą dyskusję z Ayaną.

                                                                    ***


Ashoka Craig była czarodziejem o brudnej krwi. Jej rodzice byli mugolami. Dziewczyna już pierwszego dnia poznała Ayanę O'Connell, czarownicę półkrwi. Podczas, gdy Ashoka została przydzielona do Krukonów, Ayana zagłębiła się w świat Ślizgonów. Ayana po paru miesiącach stała się osobą bardziej odważną, potrafiła poradzić sobie w każdej sytuacji. Natomiast nieśmiała Ashoka nie zmieniła się ani trochę. Wciąż przypominała dawną siebie. Onieśmielało ją towarzystwo osób, których nie znała. Dlatego też trzymała się swoich przyjaciół. Pearl Montgomery, z którą poznała się parę dni po przyjeździe do Hogwartu, była jej drugim przyjacielem.
O ile Ashoka nie mogła poszczycić się przebojowym charakterem, na pewno wynagradzała to jej uroda. Długie blond włosy i błękitne oczy były jej plusem, a także znakiem rozpoznawczym.
Panna Craig powszechnie uważana była za kujonkę, jednak nie mogła równać się z Hermioną Granger, która, w związku ze swoją wszechstronną wiedzą, powinna, a raczej musiała dostać się do Ravenclawu. Jednak Tiara wysłała ją do Gryffindoru, czemu nie mogli nadziwić się inni uczniowie. Notabene, przecież wszyscy najlepsi czarodzieje od wieków trafiali do domu Kruka. Podczas gdy Granger olśniewała swoją wiedzą, zdobywając dodatkowe punkty dla Gryfonów, w domu Kruka Ashoka starała się wypadać jak najlepiej na wszystkich przedmiotach. Nie szło jej jedynie zielarstwo, czemu trudno się dziwić. Dziewczyna już na pierwszej lekcji ugryziona została przez jakąś roślinę (nie pamiętała nawet jej nazwy), co zrodziło jej awersję do zielarstwa. Obrona przed czarną magią nie szła jej najgorzej, jednak na SUM-ach dostała z niej jedynie zadowalający, więc wiedziała, że nie będzie miała szansy uczyć się jej na szóstym roku. O zielarstwie nawet nie myślała, mimo zadowalającego (który, nawiasem mówiąc, nie wiedziała, jakim cudem zdobyła). Z ulgą w sercu pożegnała się z trującymi roślinami.
Siedząc teraz na swoim miejscu w pociągu, Ashoka rozmawiała z Pearl Montgomery. Była to dziewczyna o długich, czarnych włosach i oczach w kolorze ciemnej zieleni. Charakterem pasowała raczej do Ślizgonów, a nie do Hufflepuffu, gdzie przydzieliła ją Tiara. Na jej bladej twarzy prawie zawsze widniał mocny makijaż, nosiła czarne ubrania, a do tego miała zadziorny charakter. Uwielbiała być w centrum uwagi, sprzeczała się z nauczycielami. Odważna, stawała w obronie Ashoki, nieraz nazywanej przez Ślizgonów szlamą. Jednak prawie nikt nie wiedział, kim była naprawdę. Skrywała sekret, który nie mógł ujrzeć światła dziennego. Nie ufała drugiej przyjaciółce Ash, Ayanie. Według jej przekonania, Ślizgoni nie zasłużyli na choćby najmniejszą sympatię ze strony innych domów.
- A na przyjęciu podawali pieczone jednorożce. - powiedziała Pearl.
Ashoka odwróciła się zdezorientowana do przyjaciółki.
- Że co?
Pearl spojrzała na nią z wyrzutem.
- W ogóle mnie nie słuchasz. Opowiadałam ci o przyjęciu, na którym spotkałam Jonathana Craven'a. Mojego byłego. - powiedziała chłodno.
- Przepraszam. Zamyśliłam się. - odpowiedziała Ashoka, kierując twarz ku szybie.
Pearl pokręciła tylko głową. Przez chwilę obie milczały.
- Opowiesz o tym przyjęciu? - zapytała w końcu cicho Ashoka.
Czarnowłosa milczała przez chwilę, po czym zamknęła oczy, przywołując do siebie wspomnienia z tamtego wieczoru.



25 lipiec

Wchodząc na przyjęcie u swojej babki, Pearl czuła się nieswojo. Czuła, że pod materiałem krótkiej, czerwonej sukni serce łomocze jej bardzo szybko. Nienawidziła uroczystości, na których pojawiała się tylko z przymusu. Na przyjście do babki została namówiona (a raczej zmuszona) przez starszego brata, Patric'a, który martwił się o siostrę. Jej zachowanie budziło w nim pewne podejrzenia, którymi natychmiast podzielił się z rodzicami. A ci natychmiast przyłączyli się do zmuszania córki do przyjęcia. Nikogo nie obchodziło, że ona nie ma najmniejszej ochoty użerać się ze wszystkimi ludźmi, którzy wypytują o jej wyniki w nauce, albo o życie osobiste (co najczęściej było przykrym doświadczeniem). Poszła więc na to przyjęcie.
Stojąc blisko kieliszków z szampanem, rozglądała się po całej sali. Chciała pogadać z kimś, kto również się nudzi, bądź także został zmuszony do zabawy. Jednak wszędzie kręciły się zadowolone czarownice, trzymając swoich chłopaków za rękę. W kątach wprawdzie czaiło się parę samotnych osób, jednak każdego, kto do nich podchodził, odprawiały z kwitkiem.
Pearl stała więc przy ścianie, popijając powoli szampana. Przyzwyczaiła się do swojej samotności, więc niemal podskoczyła usłyszawszy tajemniczy głos, który często prześladował ją w najczarniejszych snach.
- Pearl - głos zwrócił się do niej niemal z rozbawieniem.
Dziewczyna odwróciła się do przybysza, modląc się, by nie był to On. Jednak szczęście jej nie sprzyjało.
- Minęło dużo czasu - powiedział Jonathan Craven.
W jego czarnych, demonicznych oczach czaiło się rozbawienie. Brązowe włosy były jak zwykle idealnie ułożone. Dość jasna skóra przerażała jeszcze bardziej niż czarne tęczówki. Ciemne cienie pod oczami były nieodłączną częścią twarzy chłopaka. Wysoki, przewyższał Pearl o głowę. To był jej były chłopak.
- Tak - wyszeptała zachrypniętym głosem.
Uczucia, jakie żywiła do Jonathana, były dziwne i kontrastowe. Mimo zerwania, nadal go kochała, ale jednocześnie nienawidziła za krzywdy, które jej wyrządził.
- Co tutaj robisz? - zapytała natarczywym głosem, w którym skrywała się lekka nuta paniki.
Uśmiechnął się diabolicznie.
- Twoja matka mnie zaprosiła. - powiedział.
Pearl zamarła. Jej matka wprawdzie wiedziała, że nie spotyka się już z Jonathanem, ale od dawna chciała naprawić ten związek. Jonathan jej w tym nie przeszkadzał, nawet świetnie się bawił, gdy dostawał zaproszenia do ich domu. Pearl czasami żałowała, że nie wyznała matce, jakim człowiekiem był młody Craven.
- Dlaczego taki jesteś? - zapytała słabym głosem.
Zbliżył się do niej i pochylił, dotykając twarzą jej włosów.
- Bo cię kocham. - wyszeptał jej do ucha.
Zamrugała z niedowierzaniem. Kocha? Jaka to miłość? Czy zakochany chłopak nie powinien dbać o dziewczynę? On tego nie robił. Przerażał ją, mówiąc dziwne, przerażające rzeczy.
- Odejdź. - szepnęła panicznym głosem.
Chciała, by odszedł. Żeby dał jej spokój. Ogarniało ją przerażenie, kiedy stał w pobliżu. Bała się, że zrobi coś nieprzewidywalnego.
- Najpierw porozmawiamy. - szepnął.
Chwycił ją za rękę. Jego dłoń była lodowata, jakby już nie żył. Pearl przeszył dreszcz, jednak nie wyrwała swoich palców z jego zimnego uścisku. Nie chciała wzbudzać żadnych podejrzeń. Jonathan wyprowadził ją z posiadłości. Stanęli w ogrodzie, który oświecany był księżycowym światłem.
-  Czego chcesz? - zapytała Pearl, zwracając się twarzą do niego.
Podszedł do niej i chwycił mocno jej nadgarstki. Przyciągnął dziewczynę do siebie, po czym powiedział rozbawionym głosem:
- Ciebie.
Wyrwała się z jego zimnego uścisku i oddaliła o parę kroków. Zaczęła cofać się do posiadłości.
- Jestem nienormalny. - wychrypiała zdławionym głosem.
Roześmiał się głośno. Dziewczyna wykorzystała ten moment nieuwagi i popędziła na salę. Zanim otworzyła drzwi, usłyszała głos Jonathana.
- Jeszcze będziesz moja. - powiedział.
Pearl odwróciła się, lecz zobaczyła jedynie pusty ogród. Jonathan zniknął. Tak jakby wcale nie pojawił się na przyjęciu. Dziewczyna wróciła na salę roztrzęsiona.


Pearl wróciła do rzeczywistości. Wróciwszy na salę, odnalazła brata i spędziła z nim resztę wieczoru. Nie chciała być sama po ostatnich wydarzeniach.
- Opowiesz? - nieśmiały głos Ashoki wyrwał ją z rozmyślań.
Czarnowłosa pokręciła powoli głową. Przeszła jej ochota na opowiadanie o przyjęciu. Wcześniej uważała za wspaniały pomysł to, by wyznać wszystko blondwłosej. Jednak po głębszych rozmyślaniach stwierdziła, że przyjaciółka będzie się zbyt mocno martwić.
- Po prostu spotkałam Jonathana. - powiedziała.
Ashoka przygryzła wargę. Wyczuła wahanie dziewczyny.
- Nie musisz opowiadać, jeśli nie chcesz. To twoja sprawa. - szepnęła.
Pearl kiwnęła głową, wdzięczna za słowa przyjaciółki.
- A co u ciebie? - zapytała.


                                                                     ***


Ayana siedziała w swoim przedziale, wyglądając za okno. Było już dość ciemno. Pansy rozmawiała z Draconem i Blaise'em, który zjawił się tuż po ich wcześniejszej rozmowie. Nie skupiała się na słowach przyjaciół, lecz myślała o tym, co przytrafiło się jej podczas wakacji. Nie, to nie są odpowiednie słowa. Można by powiedzieć, że przeżyła najgorsze chwile w swoim życiu. A zaczęło się od pewnej rozmowy.


Ayana schodziła właśnie po schodach, gdy zauważyła ojca siedzącego na kanapie i rozmawiającego z Harriet. Dziewczyna nigdy nie nazywała jej inaczej. Zwracała się do niej po imieniu, nic innego nie przypadało jej do gustu. Nie potrafiła mówić do niej per ''macocha'' (co zresztą brzmiało zbyt grubiańsko), a o nazywaniu jej matką nawet nie myślała. Żonie jej ojca odpowiadało to zresztą, więc Ayana nie musiała trudzić się wymyślaniem jakiegoś właściwego rzeczownika.
Dziewczyna podeszła do dorosłych, siedzących na kremowej kanapie. Tuż obok ogień wesoło skakał w kominku.
Harriet wstała szybko i wyszła z pokoju. Rudowłosa przez chwilę patrzyła na nią zdezorientowana, po czym rzuciła zdumione spojrzenie ojcu. Ten gestem poprosił ją, by usiadła. Zrobiła to i wbiła w niego wzrok.
- Co się stało? Dlaczego Harriet tak wybiegła? - zapytała.
- Mamy problem. - powiedział, kierując ku niej smutny wzrok.
Patrzyli na siebie przez chwilę.
- To znaczy? - zapytała drżącym głosem, przeczuwając, że ten problem ma związek z nią.
Ojciec wstał i podszedł do okna.
- Czarny Pan wysłał do Hogwartu dwóch popleczników. Prawie żaden ze śmierciożerców o tym nie wie, jednak ja znam plany, które wiąże z nimi. Zapewne znasz jednego z nich. Przyjaźnisz się z Draconem Malfoy'em, prawda? - zwrócił się ku niej.
Kiwnęła głową.
- To on, tak? To jego wysłał Czarny Pan? - zapytała cicho.
Ojciec podszedł do niej i usiadł na kanapie, po czym powiedział:
- To on.
Dziewczyna wprawdzie spodziewała się tego, ale to wcale nie sprawiło, że teraz poczuła się lepiej.
- Nie mogę w to uwierzyć. - wyszeptała.
Andrew spojrzał na nią, zastanawiając się, czy przekazać jej dalsze wiadomości. Jednak musiał to zrobić.
- Ale tu nie chodzi tylko o niego. - powiedział.
Na twarzy Ayany pojawił się teraz wyraz lekkiego strachu. Patrzyła z niepokojem na ojca.
- Musisz zostać śmierciożercą.


Ayana powróciła do rzeczywistości i spojrzała na Draco, który właśnie kłócił się z Pansy. Oboje pochodzili z rodzin śmierciożerców, więc wiedzieli, że pisane im jest to same przeznaczenie. Jednak dziewczyna nie myślała, że stanie się to tak szybko. Jej samej ojciec później wyznał, że dopiero po ukończeniu szkoły miała wstąpić w szeregi Czarnego Pana. Zresztą nie była dla niego zbyt ważna. Co tak potężny czarodziej, mając przy sobie dorosłych, doświadczonych śmierciożerców, miał zrobić z uczennicą? Gdyby wykazała się większymi umiejętnościami, pewnie stałaby się dla niego choć trochę ważna.
Wszystko jednak się zmieniło, kiedy Czarny Pan postanowił wysłać na misję Draco. Podobno ten drugi śmierciożerca (nawet go nie znała) działał w szkole już od roku. Natomiast blondwłosemu została wyznaczona pewna misja stosunkowo niedawno. A Ayana miała mu w tej misji pomagać. I robić wszystko, by powierzone mu zadanie zostało wypełnione (czyli odganiać uczniów, którzy zaczęliby coś podejrzewać).
Draco został powiadomiony. Jednak o tym, że to Ayana ma mu pomagać, dowiedział się dwa tygodnie temu. Dziewczyna miała już wtedy na lewym przedramieniu Mroczny Znak, tak samo jak Draco. Można by powiedzieć, że połączyła ich następna rzecz.
Wcześniej rozmawiali wspólnej misji przez listy, a dzięki temu ustalili, że przyjaciołom powiedzą wszystko w przedziale. Na początku Draco upierał się, że lepiej będzie zachować to dla siebie. Po silnych sugestiach dziewczyny (i solidnym przyrzeczeniu, że w takim razie nie będzie pomagała chłopakowi w zaliczeniu wypracowań z obrony), postanowili, że przyjaciele muszą się dowiedzieć. Ale na razie się na to nie zanosiło. Draco zdawał się zupełnie zapomnieć o rozmowie, którą mieli przeprowadzić.
Przesiadł się bliżej chłopaka i szturchnęła go w ramię. Gdy na nią spojrzał, rzuciła mu porozumiewawcze spojrzenie, wskazując na swoje lewe przedramię. Miała nadzieję, że Draco zrozumie tę aluzję. Na szczęście od razu spojrzał na nią i kiwnął niechętnie głową. Oboje spojrzeli na przyjaciół, którzy właśnie o czymś rozmawiali. Ayana odchrząknęła, po czym oznajmiła:
- Musimy wam o czymś powiedzieć.


                                                                       ***

Przepraszam, że rozdział pojawił się tak późno, ale wcześniej nie miałam czasu. Cały tydzień miałam usłany sprawdzianami, a w dodatku uczę się jeszcze na konkurs matematyczno - przyrodniczy. Jeszcze raz przepraszam.
Co do samego rozdziału, to nie jestem całkowicie zadowolona z końcówki. To miało wyjść zupełnie inaczej. Ayana od początku miała zostać śmierciożercą. Doskonale zdaję sobie sprawę, że to wielu osobom może się nie spodobać. Jednak to moje opowiadanie. 
Wprowadziłam już paru nowych bohaterów. Reszta pojawi się w dalszych rozdziałach. Wiem, że wielu rzeczy możecie nie zrozumieć, ale obiecuję, że wszystko zostanie wyjaśnione w dalszych rozdziałach.
Pozdrawiam. 

2 komentarze:

  1. Czytając prolog myślałam, że zamierzasz opisywać całą historię począwszy od pierwszego roku, ale jednak nie :) Kiedyś próbowałam to zrobić, ale nie wyszło mi, ponieważ trudno wcielić się w 11-latkę (inny tok myślenia itp.^^)
    Masz przyjemny styl pisania, łatwo i szybko się go czyta, dlatego prosiłabym żebyś powiadamiała mnie o nowych rozdziałach. Z góry dziękuję ;)
    Pozdrawiam.
    [prawdziwy-diament.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
  2. Daję Ci ogromnego plusa za Ślizgonów. Zwłaszcza za Dracona. Nie jest tajemnicą, że go uwielbiam (w końcu mam dwa blogi o nim i tylko o nim ;p). Drugiego plusa dostajesz za to, że Pansy mimo swojej wredności, jest jednak dość sympatyczną (choć odrobinę pustą) osóbką. Mimo wszystko bardzo ją lubię.

    Widzę, że to będzie jednak opowiadanie z kategorii tych "mroczniejszych". A przynajmniej mam taką nadzieję. Ostatnio pałam ogromną miłością do tematów okołośmierciożerskich, dlatego idealnie wpasowałaś się w moje gusta. Zwłaszcza że Draco ma być jednym z głównych bohaterów.

    Cóż, pozostaje czekać na następny rozdział. Mam nadzieję, że uda Ci się kiedyś wysupłać chwilkę, żeby go dokończyć, ale doskonale zdaję sobie sprawę, jak to jest przed świętami z wolnym czasem. Sama mam ten sam problem.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń