1
wrzesień, 1991 rok
Na
peronie numer 9 i ¾ krzątało się mnóstwo uczniów zmierzających
do Hogwartu. Żegnali się z rodzicami, niektórzy nawet płakali
(choć perspektywa spędzenia roku w Szkole Magii i Czarodziejstwa
była niesamowicie ekscytująca). Taszczyli ogromne stosy walizek i
bagaży, próbowali uspokoić swoje zwierzęta, które, jakby nastrój
właścicieli był zaraźliwy, albo stawały się niezwykle radosne,
albo smutne, co zwykle objawiało się tym, że stworzenia zaczynały
miotać się po klatkach. Wśród dzieci i nastolatków dominowali
wzrostem uczniowie siódmej klasy, dla których był to ostatni rok w
tej niezwykłej szkole. Pierwszoklasiści wyglądali na
przestraszonych, jednak jednocześnie ogarniało ich podekscytowanie.
Właśnie wśród tej grupki stała dziewczyna, na której się
skupimy.
Czarodziejka
była maleńką osóbką o długich, rudych włosach i zielonych,
dumnych, a jednocześnie przestraszonych oczach. Zaciskała malinowe
usta, rozglądając się we wszystkie strony. Dziewczyna ta nazywała
się Ayana O'Connell. Jej matką była Camille Evans, siostra
nieżyjącej już Lily Potter oraz Petunii Dursley. Camille była
najmłodsza z całego rodzeństwa. Urodziła się jako mugolka,
całkowicie oddzielona od świata czarodziejów osoba. Miała rude
włosy i zielone oczy, była dość niska, a Ayana odziedziczyła po
niej ten wygląd. Niestety, Camille umarła przy narodzinach córki,
zostawiając ją pod opieką ojca, Andrew.
Andrew
O'Connell był jej prawowitym opiekunem. Wysoki, z czarnymi włosami
i brązowymi oczyma w niczym nie przypominał swojej drobnej córki.
Jako pracownik Ministerstwa Magii czasami sprawiał wrażenie osoby
chłodnej i bezuczuciowej, jednak były to jedynie pozory.
Camille
i Andrew poznali się ze sobą dzięki Lily. Później wszystko
potoczyło się bardzo szybko. Gdy po zaledwie pięciu miesiącach
dziewiętnastoletnia wówczas Camille zaszła w ciążę, postanowili
się pobrać. Jednak rodzice Andrew mieli wobec niego inne plany.
Bowiem ojciec Ayany należał do jednej z tych rodzin, które chcą,
by ich dzieci żeniły się wyłącznie z czystokrwistymi
czarodziejami, nie mówiąc nawet o mugolach. Wybrali mu żonę,
Harriet Montgomery. Tak więc Andrew musiał ożenić się z nią i
zostawić Camille.
Najmłodsza
z rodziny Evansów umarła przy porodzie. Maleńką dziewczynką
zajęła się jej siostra, Lily, która wiedziała, że dziecko w
przyszłości będzie czarodziejem. Camille już wcześniej wyznała
Lily, że chce, by jej córka nazywała się Ayana O'Connell.
Pragnęła, aby nosiła nazwisko swojego ojca.
Lily
w tym czasie również była w ciąży. Kiedy urodziła syna,
Harry'ego, wszystko zaczęło dziać się bardzo szybko. Tamtego
wieczora, gdy to Voldemort zabił Potterów, Ayana przebywała już u
prawowitego ojca. To Lily przyszła do niego i przekazała mu
dziecko, zapewniając, że u niej nie byłoby ono już bezpieczne. I
miała rację.
Gdy
Harry wychowywał się u Dursley'ów, święcie przekonanych, że
chłopakowi nie została już żadna rodzina (Petunia wiedziała o
tym, że jej najmłodsza siostra również umarła, choć wcześniej
wyprowadziła się z domu. Myślała, że dziecko umarło wraz z
nią), Ayana spędzała czas w wielkim dworze O'Connell'ów. Jakże
wielka różnica dzieliła światy dwojga kuzynów. Harry żył będąc
popychadłem Dursley'ów, podczas gdy Ayana była wychowywana przez
ojca i macochę. Żyła w wygodnym świecie, nigdy jej niczego nie
brakowało, nawet miłości, która często zanikała w
arystokratycznych rodzinach. Ojciec i macocha nie mieli własnych
dzieci. Przybrana matka darzyła ją sympatią, lecz nigdy jej nie
pokochała. Nie można ją o to winić, w końcu to nie była jej
córka.
Z
Harrym Ayana już nigdy się nie spotkała. Dursley'owie nie
wiedzieli o małej czarownicy, Andrew również nie miał pojęcia,
że oni istnieją. Ayana od zawsze wiedziała, że jest czarownicą,
Harry nie miał o tym pojęcia. Żyli więc osobno, każde w innym
świecie.
Rudowłosa
dziewczyna poznała całą swoją historię stosunkowo niedawno, oraz
całkowicie przez przypadek. No bo kto by się spodziewał, że mała
dziewczynka nagle znajdzie pamiętniki swojej matki i wszystkie je
przeczyta? O tym, co się działo po śmierci Camille, dziewczyna nie
dowiedziała się nigdy. Nie miała również pojęcia, że jest w
jakikolwiek sposób spokrewniona z Harry'm. Słyszała wiele historii
o tym chłopaku, który przeżył spotkanie z samym Voldemort'em.
Ayana
stała teraz na peronie, trzymając klatkę z sową, która została
kupiona parę tygodni temu. Wchodząc do sklepu ze stworzeniami to
właśnie ten nocny ptak rzucił się jej w oczy. Był czarny, duży
i sprawiał wrażenie niebezpiecznego. A ona natychmiast zażyczyła
sobie tego mrocznego stworzenia. Poczuła do niego jakąś
niezrozumiałą sympatię. Sprzedawca podał jej klatkę z ptakiem,
który siedział dumnie i łypał groźnie na wszystkich.
- Na
pewno chce panienka tego ptaka? Straszna z niego sowa. Może zrobić
panience krzywdę. Już od dawna jest w naszym sklepie, trudno się
do niego zbliżyć, więc nikt nie chciał go kupić. - powiedział.
Jednak
kupili ptaka, a Ayana nazwała go Hades, bóg śmierci, władca
krainy umarłych. Sowa przypominała jej śmierć, a jednak czuła,
że mogłaby ją polubić. Tak więc Hades razem z nią jechał do
Hogwartu.
Ayana
była interesującym dzieckiem. Kochała czytać, pochłaniała każdą
książkę, która wpadła jej w ręce. Bywała wredna, ale
pokazywała też swoje dobre serce. Niezwykle uparta, zawsze stawiała
na swoim. Już jako dziecko kochała latać na miotle (oczywiście
pod nadzorem ojca, który został zbesztany przez własną matkę o
pozwalanie małej dziewczynce samej latać na miotle). Dość
łatwowierna dziewczynka ufała każdemu. Była odważna i szczera.
Jednak
teraz, stojąc na peronie, czuła maleńki strach przed czekającą
ją nauką. Bała się także, do jakiego domu zostanie przydzielona.
Ojciec był w Slytherinie, zresztą tak samo jak macocha i
dziadkowie. Marzyła, by również się tam dostać. Chciała być
podobna do swego niesamowitego ojca. Uwielbiała słuchać jego
historii o Ślizgońskim życiu (a przynajmniej ojciec opowiadał jej
te, które uważał za odpowiednie dla dziesięciolatki).
- Pociąg
zaraz odjedzie, musisz wsiadać. - Ayana usłyszała stłumiony głos
ojca.
Pokiwała
głową, zaciskając powieki. Może i perspektywa spędzenia w
Hogwart'cie prawie całego roku była ekscytująca, ale ją ogarnęła
lekka panika. Otworzyła oczy i spojrzała na ojca, który stał tuż
obok razem z jej macochą.
- Będę
za tobą tęsknić. - wyszeptała.
Ojciec
spojrzał na nią z troską, po czym uklęknął i mocno ją
przytulił. Odwzajemniła uścisk, wdychając jego zapach, jakby
próbowała zabrać go ze sobą.
Kiedy
w końcu wynurzyła się z jego objęć, zobaczyła, że uczniowie
wsiadali szybko do pociągu. Chwilę później rozległ się głośny
gwizd.
Ayana
wzięła ze sobą walizki, które wydały się być
nieproporcjonalnie dużej obok jej drobnego ciała. Wsiadła do
pociągu i będąc już w środku, wyjrzała przez okno, by pomachać
ojcu. Pojazd ruszył w drogę, a oni zaczęli oddalać się od
peronu, aby w końcu zostawić go daleko za sobą.
Ayana
wyruszyła na poszukiwanie wolnego przedziału. Szła tuż obok
innych uczniów, starszych i młodszych. Dotarłszy do przedziału, w
którym siedziała tylko blondwłosa dziewczyna, zapytała:
- Można?
Dziewczyna
kiwnęła głową i uśmiechnęła się nieśmiało. Ayana weszła do
środka i umieściła walizki na półce bagażowej. Usiadła i
powiedziała lekkim tonem:
- Jestem
Ayana O'Connell.
Łatwość,
z jaką nawiązywała nowe kontakty, zdumiewała nawet jej ojca,
który twierdził, że tę zdolność na pewno odziedziczyła po
matce.
- Ashoka
Craig. - przedstawiła się blondynka.
- Pierwszoklasistka,
prawda? - Ashoka kiwnęła głową – Tak myślałam. Też idę
dopiero do Hogwartu. Do jakiego domu chciałabyś trafić?
- Nie
jestem pewna. Tata mówi, że świetnie pasowałabym do Ravenclawu.
Podobno mam niesamowity mózg. - uśmiechnęła się, ukazując
rządek małych, białych zębów.
Reszta
podróży upłynęła im na rozmowie o Hogwarcie. I właśnie wtedy
zawiązała się między nimi nić przyjaźni.
***
- O'Connell,
Ayana.
Dziewczyna
wystąpiła z tłumu pierwszoroczniaków. Usiadła na krześle i
drżącymi rękoma wsadziła na głowę Tiarę Przydziału.
- Hmmm,
tak... - usłyszała w swojej
głowie głos kapelusza – Odwaga kieruje cię do
Griffindoru, a jednak pozostaje też spryt Ślizgonów... A może
mądry Ravenclaw?
Chcę trafić do Slytherinu,
pomyślała Ayana, zaciskając ze zdenerwowania powieki.
- Slytherin?
A więc dobrze, niech będzie... Slytherin!
- ostatnie słowo Tiara wykrzyknęła na całą Wielką Salę.
Szczęśliwa Ayana zsunęła się
ze stołka, zdjęła kapelusz i odeszła w stronę stołu Ślizgonów,
skąd wybrzmiewały ciche, jakby wymuszone oklaski, tak bardzo
odróżniające się od entuzjastycznego powitania innych domów.
Jednak dziewczyna nie martwiła się tym. Została przydzielona do
Slytherinu, swojego wymarzonego domu.
Usiadła tuż obok blondwłosego
chłopaka, w którym rozpoznała Dracona Malfoy'a, również ucznia
pierwszego roku. Wkrótce tuż obok niej pojawiła się Pansy
Parkinson. Była to dziewczyna o krótkich, prawie czarnych włosach
i brązowych oczach. Wyraz jej twarzy zdawał się mówić, że ma
się do czynienia z osobą dumną, pochodzącą z rodu arystokratów.
Nie zraziło to jednak Ayany, która już wiele razy miała do
czynienia z arystokratycznymi świrami, dla których liczyła się
tylko czysta krew i pieniądze, toteż wiedziała jak się z nimi
obchodzić. Miała właśnie przedstawić się tej arystokratce,
kiedy dziewczyna sama postanowiła przejąć inicjatywę.
- Jestem Pansy. - powiedziała.
- Ayana. - odpowiedziała
rudowłosa.
Pansy zmarszczyła brwi, jakby
próbowała sobie coś przypomnieć.
- O'Connell? - zapytała.
Zielonooka kiwnęła głową. Na
twarz Parkinson wpełzł nieoczekiwany uśmiech.
- Właśnie sobie przypomniałam,
że my właściwie się już znamy. Niedawno byłaś u mnie w domu
na przyjęciu. Z okazji... chyba rocznicy ślubu, czy coś takiego?
Draco też tam był, prawda? - zwróciła się do blondyna, który
spojrzał na nią obojętnym wzrokiem.
- Jeśli masz na myśli tą
katastrofę, to tak. Pamiętam. - odpowiedział.
Pansy spojrzała na niego
zdziwiona.
- Katastrofę? Dlaczego tak
sądzisz? - zapytała.
- Już nie pamiętasz swojego
kuzyna? Tego, który odpalił sztuczne ognie?
Ayana pozostawiła ich samych,
kłócących się zawzięcie. Rozejrzała się po Wielkiej Sali,
spoglądając na zaczarowany sufit. Na niebie migotały gwiazdy,
jakby one też cieszyły się z rozpoczęcia roku szkolnego.
O'Connell uśmiechnęła się, wciąż patrząc na niebo.
_________________
Tak więc zaczynam nową historię. Poprzedni blog nie wypalił, więc postanowiłam założyć nowy. Rozdział 1 jest już napisany, tylko zrobię parę poprawek i będzie można go dodać.
Co do samego Prologu, to jest dość długi. Chciałam po prostu przedstawić początek historii. I od razu informuję: Ayana będzie zwykłą dziewczyną, bez żadnych większych powiązań z Voldemort'em. Nie będzie zbawicielką świata tylko dlatego, że jest spokrewniona z Potter'em (o czym zresztą dowie się dopiero za parę rozdziałów). Stworzyłam już bardzo dużo nowych postaci.
Pozdrawiam, Snow.
To dobrze, że nie będzie jakimś kolejnym wybrańcem.. ;) Na początku zaznaczę, że bardzo mi się podoba sposób twojego pisania, jest po prostu jakiś taki lekki, łatwo przyswajalny. Napisałaś pod koniec, że prolog dość długi, a ja nawet nie zorientowałam się kiedy zaczęłam, a kiedy skończyłam czytać :D. Ciekawe, że Ayana trafiła do Slytherinu, tak się teraz zastanawiam jak będą wyglądały jej relacje z Harrym. Czy zrobi się bardziej ślizgońska czy pozostanie neutralna? Mam nadzieję, że niedługo ujawnisz pierwszy rozdział ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, weny życzę i proszę o powiadamianie. Mogę dodać do linek?
Dziękuję.
UsuńCóż, Ayana raczej pozostanie sobą, jednak lata, które spędziła ze Ślizgonami, na pewno nieco ją zmienią. Więcej nie zdradzę.
Tak, oczywiście, że możesz. Mam prośbę: czy mogłabyś podać adres swojego bloga? Internet mi szwankuje, przez co nie mogę włączyć twojego profilu. Pozdrawiam serdecznie.
Świetny. Po prostu świetny. Wiesz, nie mogłam uwierzyć, że porzucasz poprzedniego bloga. Pisałaś tam, że chcesz napisać historię od nowa, więc cieszę się, że nareszcie to zrobiłaś.
OdpowiedzUsuńAyana ma być podobna do Kate, prawda? Obie wyglądają tak samo, nawet dałaś tą samą aktorkę. Dużo nowych bohaterów, mam nadzieję, że zdołasz wszystko ogarnąć ;)
Powiadamiaj mnie na GG. Piszesz, że nowy rozdział około 10 listopada, więc myślę, że powinnaś go niedługo dodać. Pozdrawiam!
Dzięki.
UsuńJa też się cieszę, zwłaszcza, że tę historię miałam zaplanowaną już od dawna.
Tak, ma być do niej podobna. Ale wampirem nie będzie. Na pewno. Zdołam, nie martw się :)
Dobrze. Rozdział pojawi się najprawdopodobniej jutro, ponieważ muszę dokonać paru poprawek. Pozdrawiam serdecznie.
Sama nie wiem, jak ja się tu przyplątałam. Pamiętam Cię z nicka, zostawiłaś kiedyś komentarz na moim blogu, ale do Ciebie tafiłam przypadkiem. Z bloga kogoś tam, którego też znalazłam u kogoś... Ale mniejsza o to.
OdpowiedzUsuńProlog naprawdę długi. Bardzo dużo wyjaśniasz już na samym początku, co jednocześnie ogranicza możliwość zgubienia się w natłoku następnych rozdziałów, a jednocześnie odbiera im nutę tajemniczości. Choć nie powiem, żebym narzekała. Wiem przynajmniej, na czym stoję ;)
Swoją drogą, osobiliwy temat, spotykam się z nim chyba po raz pierwszy. Tyle tu wszędzie sióstr Harry'ego Pottera, córek Snape'a, córek Voldemorta, córek jeszcze nie wiadomo kogo. Gratuluję ciekawego pomysłu.
Pozdrawiam.